W związku z trwającą żałobą narodową i planowanym pogrzebem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 18. kwietnia 2010 roku,
jeśli jesteś zainteresowany lub zainteresowana wycieczką w tym dniu,
zabierz z łaski swojej głos w poniższym badaniu.

Odpowiedź wyślij pocztą elektroniczną na adres odkrywanie@bystrzyca.pl do czwartku do godziny 22:00.
W liście umieść te spośród powyższych stwierdzeń, z którymi się zgadzasz.

Badanie niniejsze nie jest zupełnie anonimowe, ale za to zupełnie pozbawione szans na wygraną.

Ewentualne komunikaty związane z badaniem zostaną tu umieszczone po upływie powyższego terminu.

13. kwietnia 2010 23:50


Uwaga!
Zmiana godziny mszy i startu! (pół godziny wcześniej).
Msza została przeniesiona z godziny 10:30 na godzinę 10:00,
więc wycieczka rozpocznie się po mszy około godziny 11:00)!

Jeśli komukolwiek przekazałeś lub przekazałaś informację o wycieczce,
przekaż jeszcze informację o tej zmianie.

13. kwietnia 2010 09:20


W ramach cyklu wycieczek
zapraszamy do Skrzynki i nie tylko

Literackie rewiry
(wycieczka piesza)

w niedzielę, 18. kwietnia 2010 roku.

Tęcza

bonga.

— Pomyśl — rzekł do mnie Błażewicz, wskazując wieś malowniczo w dolinie położoną — może los przeznaczył nam to miejsce na stały pobyt? Może tu będziemy żyć całe lata i tu umrzemy? A my tak patrzymy jakby na coś obcego...

Henryk Worcell: Gorący dzień w Heinzendorfie


Spotkamy się około godz. 11:00 przy kościele św. Bartłomieja w Skrzynce.

Wcześniej (o 10:00) jest tu msza święta, przy okazji której świątynię warto zwiedzić.
– tym bardziej, że będzie to ostatnia msza święta przed kilkumiesięcznym remontem, na czas którego kościół zostanie zamknięty.
Zwiedzanie zaplanowane jest tuż po mszy, zaraz potem wyruszamy na trasę.

Parking

Bardzo blisko kościoła (dwa rzuty beretem bez antenki w stronę Trzebieszowic) stoi budynek dawnej szkoły (Skrzynka 36), na którego posesji proszę stawiać samochody - po jej stronie północnej, czyli właśnie od strony kościoła; wszyscy uczestnicy powinni swoje pojazdy zmieścić.
Proszę stawiać samochody oszczędnie, ale też nie blokować innych i siebie nawzajem - chyba, że blokujący się będą wyjeżdżać razem.
Ten parking jest ogrodzony, niestrzeżony i darmowy, zgodę na jego wykorzystanie mamy od właścicieli posesji, którym bardzo za to dziękujemy!

Dojazd

Dojazd własnym sposobem, na przykład samochodami.
Zalecamy oczywiście niemarnowanie w nich miejsc i obsadzanie każdego wolnego kolejnym uczestnikiem wspólnego wędrowania.

Do dawnej szkoły dojechać najlepiej od drogi Skrzynka - Trzebieszowice, skręcając na północ w miejscu wyraźnego zakrętu tej drogi, w biegnącą poziomo drogę o jasnej nawierzchni pospółkowej oznaczoną znakiem zakazu wjazdu pojazdów cięższych niż 7,5 tony.
Na dojazd do Skrzynki samochodem z Bystrzycy Kłodzkiej lub z Kłodzka najlepiej zarezerwować 30 minut.

TRASA

Skrzynka - Chrzczonów - północne stoki Krąglika i Sosenki - dolina Brodka - stok Sarnicy - Rogówek - prawie Klekotka - prawie Droszków - dolina Brodka - stok Kaczyńca - Bydlęca Kopa - Skrzynka

A tu mapka okolicy z przybliżonym przebiegiem planowanej trasy (pomarańczowa dżdżowniczkabiałe kwadraciki):
Mapa planowanej trasy wycieczki 'Literackie rewiry'

Wydawnictwo Kartograficzne Compass (mapa "Ziemia Kłodzka" 1:50000, wydanie 7. 2008 r.)

Możliwe są drobne odstępstwa od powyższego planu - nie wydłużające trasy w sposób znaczący, ale urozmaicające ją.


Na trasie między innymi:

Wycieczkę zakończymy w rejonie startu po południu tego samego dnia (jak dobrze pójdzie),
raczej dobrze po godzinie 16:00.


Poniżej przygarść zdjęć z okolic:

bonga.

Dnia 16 czerwca 1945 roku o godzinie dwunastej w południe stanęliśmy na górskiej przełęczy i stamtąd patrzyliśmy na nieznany nam kraj. Jedynie młody góral Sojka rzucił się na trawę w cieniu przydrożnej jabłoni i przeciągał się, i stękał jak pies, któremu obojętny jest widok krajobrazu. Przed nami leżała wieś Heinzendorf, ku której dążyliśmy od rana pociągiem i pieszo. Później ta wieś będzie nazywała się Zdarzyce Górne, na razie mówimy, że to jest Heinzendorf. Bardzo możliwe, że tu się osiedlimy, zatrzymamy się na zawsze, ale w równej mierze jest to nieprawdopodobne, nie mieszczące się jeszcze w granicach naszych wyobrażeń.

Henryk Worcell: W drodze z Heinzendorfu do Zdarzyc

Skrzynka (Chrzczonów)

bonga.

Na wzgórzu, z którego ujrzeliśmy wieś ciągnącą się na dnie doliny i ginącą gdzieś w załomach terenu, ludzie nasi zatrzymali się jakby dla odpoczynku, a w gruncie rzeczy był to odruch pewnego niepokoju, może nawet lęku. Niemcy, których mijaliśmy w drodze, patrzyli na nas spode łba - widocznie byliśmy tu jednymi z pierwszych osadników. W poprzednich wsiach, położonych bliżej toru kolejowego i zaludnionych już Polakami, Niemcy pozdrawiali nas nieśmiało i służalczo, tu zaś wyraźnie dziwiono się naszemu przybyciu.

Henryk Worcell: Gorący dzień w Heinzendorfie

bonga.

— Ładny kraj — powtórzył Kwintowski, i wtedy ja i moja żona zwróciliśmy się w stronę południową, gdzie w głębokiej przestrzeni piętrzyły się granatowo zalesione góry, a w zielonych dolinach widniały całe wsie i pojedyncze domy – wyraźnie uformowane kryształki.

Henryk Worcell: W drodze z Heinzendorfu do Zdarzyc

Heinzendorf=Zdarzyce=Skrzynka

bonga.

Skrzynka to wieś zapadła, wrzynająca się wąską doliną w głąb zalesionych gór. Ciągnie się na przestrzeni trzech kilometrów, ostatnie jej domy gubią się w lesie. Od końca wsi do granicy czeskiej - siedem kilometrów, do Lądka Zdroju - osiem. Dokładnie w kierunku północno-zachodnim Kłodzko oddalone w linii prostej o piętnaście kilometrów. Dokładnie w kierunku południowo-zachodnim Bystrzyca, oddalona też o piętnaście kilometrów. Na południu w Górach Śnieżnych widnieje łysy czub Śnieżnika (1425m), przepołowiony granicą czesko-polską.

Henryk Worcell: Ludzie ze Skrzynki

bonga.

Ciepły, wrześniowy dzień miał się ku końcowi. Wiedzieliśmy, że dziś już nie będziemy oglądać gospodarstw. Porozmawiamy tylko z burmistrzem i poszukamy noclegu – dopiero jutro rano zaczniemy chodzić po wsi. Dałem ludziom znak i ruszyliśmy dalej.

Henryk Worcell: Gorący dzień w Heinzendorfie

bonga.

Jakże daleko stąd do wsi, wprost wierzyć się nie chce, że gdzieś tam w dolinie pionowo stoją domy, ludzie i fabryki. I pomyśleć, że gdzieś tam w miastach żyją istoty, które cały dzień muszą chodzić w wyprasowanych spodniach i którym nie wolno tarzać się po ziemi. Powinni się buntować, powinni wychodzić tłumnie na ulice i nieść transparenty z napisem: 'My chcemy dwa razy w tygodniu tarzać się po ziemi'.

Henryk Worcell: Bogusiak poszedł na grzyby

bonga.

Cieszę się, że już oko nie boli, mogę je otwierać, ale widzę tylko światło i cień – mgła, chmura, galareta.

tak Henryk Worcell w w listach do Marii Kasprowiczowej wspominał swój powrót do zdrowia po pobiciu w Trzebieszowicach

bonga.

Wspinaliśmy się stromym zboczem aż do drogi biegnącej wzdłuż grzbietu górskiego. Tu już po lesie wałęsały się strzepy chmur, mknęły szybko nad iglastym podłożem, a czepiały się świerkowych koron jak potargane welony włosów. Z prawej i lewej strony słychać było nawoływanie grzybiarzy. Najdonośniej sygnalizowały swą obecność kobiety, istoty nader towarzyskie, którym nie wystarcza czysta świadomość, że bliżni znajduje się niedaleko, one muszą go słyszeć, widzieć, zdaje się, że czasem i dotknąć. Te okrzyki, zwielokrotnione echem, dają złudzenie, że las jest pełen ludzi, a w rzeczywistości nie tak łatwo natknąć się na nich. Jeszcze trudniej spotkać w lesie leśników, ci bowiem najchętniej przybywają w miasteczku i w gospodzie 'Pod Jeleniem'; kiedyś słyszłem, jak jeden z nich, cwaniak przymilny, deklamował tam patetycznie: 'Las mój widzę ogromny w metrach kubicznych' .

Henryk Worcell: Bogusiak poszedł na grzyby

bonga.

Dzwon w Heinzerdorfie dawno już przebrzmiał, stary Niemiec i dziewczyna zniknęli w wąwozie na zakręcie drogi. Nad polami unosiła się pustka nasycona słońcem i zielenią, lekki wiatr głaskał kłosiste trawy i niby istota znająca się na żartach przelatywał zmarszczkami po łanach zbóż i uciekał w górę, by zaszeleścić w przydrożnych jabłoniach.

Henryk Worcell: W drodze z Heinzendorfu do Zdarzyc

bonga.

wszystko w życiu jest dobrze urządzone, kiedy niezwykli ludzie potrafią być tacy zwyczajni. Możemy tedy wstać z klęczek i z bliska, bez przesłaniania oczu patrzeć na wszystko, co nas otacza.

Zygmunt Trziszka (o Worcellu): Mój pisarz

bonga.

Splątane, zagmatwane były nasze szlaki na tych ziemiach. Nie wiem, czy istnieje kraj, którego drogi byłyby tak wydeptane przez ludzi niespokojnych, nieustannie czegoś szukających, zmieniających miejsca pobytu, zanim się wreszcie do czegoś przewiązali, gdzieś zakorzenili. Jak gdyby miotały nimi przeciwne sobie, a potężne prądy.

Henryk Worcell: W drodze z Heinzendorfu do Zdarzyc

bonga.

Krystyna uśmiechnęła się jak zawsze, gdy wspomniał o tym pożegnaniu ze starą Hinterheimową. Pamięta jak ją ucałowała i uścinęła mocno, tylko tę jedną kobietę z całej rodziny Hinterheimerów, a potem odwróciła się i gwałtownie załkała. To śmieszne, żeby tak za Niemką płakać, ale czy ona jedna płakała? Polki to takie beksy, że w ów pamiętny kwietniowy dzień one więcej płakały, niżeli Niemki żegnające na zawsze te pola, ten kraj.

Henryk Worcell: Najtrudniejszy język świata


Ognisko

– aż się prosi o rozpalenie i oczywiście będzie – w Rogówku przy kapliczce, u państwa Jastzębiów.
Obraz Świętej Rodziny z kapliczki w najbliższym czasie ma wywędrować do odnowienia, więc i w tym przypadku zdążymy przed remontem.

Oczywiście wszelkie dania jarskie i mięsne do upieczenia należy przynieść ze sobą.

Inne popasy w planie również są - w miejscach widokowych.


Uwaga!
Uwaga! Przed wycieczką przeczytaj jeszcze to!


Do pobrania ulotka

- plik PDF (4 strony A-6 = 1 strona A-4) 374 KB: Literackie rewiry - ulotka (PDF)

i jeszcze 2 ulotki do wydrukowania na jednej kartce A-4

- plik PDF (2 ulotki na 1 kartce A-4) 383 KB: Literackie rewiry - 2 ulotki (PDF)


Krótko o wycieczce:

Nazwa: Literackie rewiry,
długość: ok. 14 km,
najwyższy punkt: 535 m (grzbiet Kaczyniec - Bydlęca Kopa),
najniższy punkt: 360 m (bród na Brodku),
podejścia: ok. 415 m, zejść tyle samo (start = meta),
roślinność: jeszcze mizerna, ale szybko rosnąca,
chaszczowanie: niezbyt wiele, ale może być gęste,
pora roku i pogoda: wycieczka odbędzie się bez względu na nie,
wskazane posiadanie prowiantu (w tym zapasu napojów) i dobrego humoru oraz odpowiedniego i wygodnego ubioru, zwłaszcza porządnych butów; mogą przydać się parasole (gdy nie będzie zbytnio wiało), coś ciepłego do ubrania na głowę i plecy (wskazane czapki i rękawiczki - kwiecień-plecień...).

Paszporty tym razem zbędne - będziemy przekraczać tylko granice sołectw i gmin.


Skąd nazwa wycieczki?

'Zaklęte rewiry' to utwór chyba najbardziej kojarzony z Henrykiem Worcellem, więc – choć nietutejszy – został podstępnie wykorzystany w nazwie wycieczki i w ten sposób są już rewiry. Bo przecież po jakichś rewirach będziemy krążyć.
A dlaczego literackie? Dlatego, że te strony – a zwłaszcza Skrzynka i jej mieszkańcy – bardzo malowniczo i dokładnie zostały przez Worcella opisane w literaturze. I nie szkodzi, że to było już dość dawno...


PS (pod spodem)
1. W najbliższych dniach ta zapowiedź może zostać jeszcze uzupełniona.
2. Chwała Bognie za pomoc organizacyjną.
3. Powyższa informacja zawiera już zaktualizowane godziny rozpoczęcia mszy św. (zamiast 10:30 jest 10:00) i wymarszu na trasę (zamiast 11:30 jest 11:00).


Powrót na główną polanę


11. i 13. kwietnia 2010