Z powodów pogodowo-powodziowych odbyła się tylko namiastka tej wycieczki: spacer asfaltem na Przełęcz Gierałtowską i po łące w Hraničkach.
Wilgotność względna: od prawie 100% do 100%, opad niemal ciągły w różnych postaciach: mżawki, deszczyku i deszczu.
W końcu chodziliśmy w podstawie chmur (mżawka) lub tuż pod nimi (deszcz)...
Widoki (w tradycyjnym znaczeniu): żadne (nawet drogowskaz na powyższym obrazku nie miał takiego tła); widoki powodziowe: smutne.

Zaplanowaną trasę trzeba będzie spróbować pokonać w całości kiedy indziej - na razie nie wiadomo kiedy.

Gorące podziękowania dla państwa Kalińskich, z których gościny skorzystaliśmy - pomimo walki jaką z nacierającą wodą toczyli poprzedniej nocy, a pewnie jeszcze toczyć będą.

Co udało się zrealizować z tego co było w planie:

Poza tym był huk wzburzonej wody w Białej Lądeckiej, strumienie żłobiące głębokie rynny w drogach i łąkach, odkładające niesiony rumosz gdzie się da, na tych strumieniach wodospady.
Jaskrów próźno było wypatrywać...

Mądrość zbiorowa

Wykazali się nią ci, którzy na wycieczkę nie dotarli - bo nie przyjechali.
Wykazali się nią również ci, którzy dotarli, ale trasę zredukowali. W terenie - poza tym, że wszystko na wierzchu było mokre - z powodu przesiąkniętej wodą gleby mogły na swój ruch czychać osuwiska lub drzewa.


Powódź

Zagrożenie powodziowe jak najbardziej było (nadal trwa).
I to spore.
Niektórzy nawet na własnej skórze (murach swoich domów, piwnicach i podwórkach) doświadczyli uciążliwych skutków wylewu wód z koryt rzek, ataków wód spływających po stokach.
Powódź z daleka wyglądająca na niewielką i niewinną, z bliska jest po prostu groźna.
Jak zwykle woda wygrała z drogami, pod którymi są niedrożne przepusty. Z drogami, przy których rowy zarosły a pobocza dawno pozbawione są odpływów na bok. Służby drogowe zostawiły wodzie nawet wycięte fragmenty nawierzchni pseudoasfaltowych, które woda najzwyczajniej w świecie wypełniła niesionym rumoszem (to w wariancie nieszkodliwym) lub przez które po prostu dostała się pod owe nawierzchnie i zabrała się za ich fałdowanie, kruszenie i przesuwanie.
Jak zwykle woda nie zmieściła się w zbyt płytkich korytach, wypełnionych rumoszem podczas poprzednich wezbrań.
Już po południu Radio Wrocław ogłosiło wezwanie Wojewody Dolnośląskiego aby 'nikt kto nie musi jechać do Kotliny Kłodzkiej nie wybierał się tam'.
Zgroza! Wojewoda wrócił ze Skrzynki (położonej zresztą w górach a więc już poza Kotliną Kłodzką - znów urzędnik lub środki przekazu używają niewłaściwej nazwy Kotlina Kłodzka w odniesieniu do Ziemi Kłodzkiej), którą powódź zniszczyła faktycznie dotkliwie, uogólnia i straszy przedstawiając sytuację panującą jakoby w większym regionie.
Powódź obecna to klęska lokalna. Żadnej drogi krajowej ani wojewódzkiej nie zniszczyła w żadnym miejscu. Trzeba - owszem - jeździć ostrożnie, omijać przeszkody naniesione przez wodę (łachy piachu, kamieni, gdzieniegdzie gałęzie, strugi wody i kałuże), nigdzie w związku z powodzią nie trzeba było dróg zamykać.
Apel wojewody to działanie podobne do zabiegów stosowanych przez służby drogowe na odcinkach dróg o kiepskiej nawierzchni (dziurawych, pofałdowanych, w nieustannym remoncie): najpierw ogłasza się ograniczenie prędkości, a w końcu drogę zamyka (przykład: skrót ze Starej Bystrzycy do drogi wojewódzkiej nr 388 Bystrzyca Kłodzka - Polanica Zdrój).
Skoro więc są jakieś problemy, może lepiej aby z bliska nikt ich nie oglądał - niech się więc nie zbliża!
A tymczasem ludzie na Ziemi Kłodzkiej czekają na gości, których wojewoda odstrasza.
To takie nowatorskie podejście do promowania przedsiębiorczości.
Liczni agrohotelarze, hotelarze, restauratorzy i inni pracujący dla turystów i z ich obecności na miejscu czerpiący korzyści (a także płacący z tego tytułu podatki) nie ponieśli żadnych szkód (lub poniesli nieznaczne), dojazd do nich jest nie gorszy niż zwykle, może nawet przyjęli rezerwacje zapowiedzianych gości i słuchają teraz tego apelu-ciosu w plecy. Wojewodzie nie przeszkadza, że nie wszędzie powódź sieje zniszczenie i że tylko niektóre odcinki niektórych dróg zą zagrożone zalaniem.
Tak samo było w roku 1997: nie jedźcie bo strach... Tymczasem w zlewni Bystrzycy Dusznickiej wtedy powodzi żadnej nie było - przyszła trzynaście i pół miesiąca później.

Informacja dla ceprów: w górach płaskiego jest mało i dlatego powódź zajmuje tam znacznie mniejsze powierzchnie niż na równinach. Inna sprawa to siła pędzącej z gór wody...

Biała Lądecka

Przy okazji: Biała Lądecka ma znacznie większą zmienność przepływów niż Nysa Kłodzka powyżej ujścia Białej. Można by więc uznać Białą za rzekę główną, czego jednak nie uczyniowo z powodu przepływów średnich, które u zbiegu obu rzek są większe na Nysie Kłodzkiej. Z tego też powodu Żelazno przy każdym większym deszczu bywa podtapiane.

Napisane i zamieszczone 20090627 i 20090628.

Ciąg dalszy nastąpi...

JZ


Co o występie wojewody donosiła prasa lokalna?

Metryczka wycieczki

Relacja zdjęciowa ze spaceru i powodzi w Nowym Gierałtowie (34 zdjęcia)


Tak wyglądały informacje, że wycieczka jest planowana:
informacja przedwstępna
informacja zdawkowa
informacja konkretna
informacja ostateczna (zaktualizowana wieczorem 26. czerwca 2009)

Tak wyglądały informacje - zapowiedzi wycieczki:
zapowiedź czynna od 7. do 25. czerwca 2009
zapowiedź zaktualizowana wieczorem 26. czerwca 2009