Udało się zrealizować postulat z ostatniej wycieczki roku 2009:
a może by tak zimą na Śnieżnik?

Zgodnie z przewidywaniami i oczekiwaniami, w górach panowała zima.
Niestety, tylko na szczycie Śnieżnika można było chodzić po śniegu wierzchem, w dodatku z przerwami. Na szczęście zapadanie było zazwyczaj niezbyt głębokie (jeśli nie liczyć płaju od źródła Morawy do granicy - tam pod tym względem była minimasakra).
Pogoda była zimowa, lornetki się nie przydały (widoczność żadna lub prawie żadna; poprawiła się nieco dopiero w drodze powrotnej z Międzygórza - po zjeździe w Kotlinę Kłodzką widać było sporo gór, ale bez Śnieżnika), temperatura ujemna (z wyjątkiem zakończenia w Międzygórzu - wtedy było tam już około zera), na szczycie Śnieżnika o godzinie 13:00 odczuwanie chłodu było potężne - głównie przez silny wiatr (ponad 20 m/s), przez co całkiem zapomnieliśmy o kontroli paszportowej i życzeniach imieninowych dla Krystyny, po powrocie do schroniska termometr na jego ścianie zewnętrznej wskazywał temperaturę -5°C.

Szkoda, że tylko dwie nie-panie (Krystyna i Janina) wzięły sobie do serca zalecenie, by wystąpić na trasie z damskimi elementami garderoby i z takowymi wystąpiły...

Posiadaczy paszportów było wśród nas 12, czyli większość grupy. Skorzystaliśmy przy tej okazji z ciepłej herbatki w schronisku.

Pod górę wystartowaliśmy pierwsi (tuż za nami podążąła jeszcze czwórka polskich skiturowców, którzy narty przypięli dopiero u zbiegu Wilczki i Czarnej i ruszyli wzdłuż tej drugiej), ale na stoku Średniaka podczas raczenia się piernikiem Bogusi wyprzedziła nas trójka pieszych Czechów (niestety nie udało się nam ich później dogonić), po przyjściu do schroniska z braku tłoku mogliśmy się swobodnie rozgościć w jadalni (czas niezły: do schroniska dotarliśmy już o 11:05, a start w centrum Międzygórza mieliśmy nieco spóźniony, chyba około 8:40).
Ruch większy zrobił się dopiero gdy ruszyliśmy na szczyt: po drodze mijaliśmy kilka grup narciarzy (głównie Czechów) - już raczej na śladówkach, zdarzali się pojedyńczy rakieciarze, a przy schronisku parkowały cztery skutery śnieżne, których ślady podczas zejścia można było 'podziwiać' dosłownie wszędzie: na skrótach, na przesiece, na drodze, w lesie wysokim, w młodniku, tu pętelka, tam nawrót... Ubicie śniegu dzięki skuterom było raczej nieznaczne, resztki śladów ich ewentualnej pracy na rzecz utrzymania tras dla narciarzy my kompletnie popsuliśmy. Mieliśmy też nieprzyjenmość być wyprzedzanymi przez jednego pirata na skuterze śnieżnym, czyli tak zwanego śnieżnego skuterowca i nawet udało się nam przeżyć. Niektórym ludziom nie powinno się dawać do ręki niektórych narzędzi...



Pieczątka ze schroniska na Hali pod Śnieżnikiem


Metryczka wycieczki
Trasa wycieczki - planowana i pokonana, z odboczkami i skrótami. Trasa wycieczki - planowana i pokonana.
Tu jest relacja w pigułce przekazanej przez WT (21 zdjęć)
Zdjęcie grupowe imienia Marianny Orańskiej (437 KB)
Galeria prawie wszystkich zdjęć (131)
Murzynek z jabłkiem (nie-jasny piernik bez wiatraka) – przepis Bogusi (PDF, 82 KB)

Tak wyglądały informacje o tym, że wycieczka jest planowana:
informacja przedwstępna
informacja konkretna, dostępna od 23. lutego 2010

Tak wyglądała informacja - szczegółowa zapowiedź wycieczki:
zapowiedź dostępna od 24. lutego 2010